Zakochana koza Drukuj
Poniedziałek, 02 Lipiec 2007 20:08

Każdy myśliwy, szczególnie ten z dłuższym stażem łowieckim, spotyka zdarzenia w łowisku, które nie są przyjemne dla wrażliwego myśliwego. Zdarza się bowiem, zwłaszcza w okresie godowym, że idąca w parze z rogaczem koza nie opuszcza towarzysza nawet wtedy gdy myśliwy go strzeli. Nie jest to najprzyjemniejszy moment dla strzelca i przysparza go o wyrzuty sumienia. Zjawisko występuje głównie podczas rui. Jako ciekawostkę należy zatem uznać przygodę jaka spotkała naszego dewizowca z Danii. Mona Petersen podprowadzana przez Przemka Kulpę strzeliła pierwszego rogacza (brązowomedalowego) i idąca za nim  koza nie chciała pozostawić towarzysza pomimo obecności ludzi.

Mona Petersen i zakochana koza. Fotografia wykonana przez P. Kulpę aparatem telefonicznym

Stała długą chwilę, podchodziła do myśliwych, lizała ich ubranie. Pozwoliła  Przemkowi Kulpie na zrobienie fotografii aparatem telefonicznym. Bardzo zaszokowana była Mona, która pierwszy raz spotkała się z takim wydarzeniem. Po początkowym okresie zachwytu, przyszła jednak refleksja i żal kozy oraz jej towarzysza. Niezwykłość zdarzenia polega na tym, że odbyło się ono w pierwszym dniu sezonu polowań na rogacze i zazwyczaj w tym okresie kozy tak się nie zachowują. Widocznie ogromna była miłość kozy do rogacza, który nosił poroże wycenione na brązowy medal. Jesteśmy pewni, że polowanie w naszych łowiskach Mona Petersen zapamięta na całe życie. Żałowała potem tego strzału, ale kto mógł się spodziewać takiego zachowania zwierzęcia bojącego się ludzi. Dopiero po długim czasie koza niespiesznie oddaliła się. Niezbadane są drogi myśliwego i niezbadane wyroki św. Huberta.

Zmieniony ( Sobota, 14 Listopad 2009 20:36 )