Ostatnie polowanie, kończące sezon polowań zbiorowych 2010 - 2011, zorganizowaliśmy w sobotę 8 stycznia 2011r. Mieliśmy spore trudności z dotarciem na miejsce zbiórki przy "Kniejówce". Duża pokrywa śnieżna i dodatnia temeratura sprawiły, że nawet samochody terenowe tańczyły na oblodzonej drodze. Jednak osiemnastu kolegów dotarło na miejsce.
Polowanie prowadził kol. Antoni Downarowicz, który po odprawie rozprowadzil myśliwych na stanowiska. Podobnie jak z jazdą, poruszanie się po rozmiękłym śniegu przyprawiało o zadyszkę. Szybko zajmowaliśmy stanowiska. Nie było zwyczajowego gwaru ponieważ prowadzący zarządził, że polujemy na jelenie: łanie i cielaki oraz na dziki, kozy i lisy. Miot był długi, staliśmy więc na stanowiskach, ale strzałów nie było słychać. Wreszcie naganka przeszła lecz pierwszy miot był głuchy. Kol. Aleksander Dyląg po przyjściu na stanowisko ładuje broń ... ... i pilnie wypatruje zwierza Kol. Andrzej Czapliński Kol. Jan Juchno Kol. Maciej Baurycza O ile w pierwszym miocie nie było strzałów, o tyle w drugim posypało się ich gęsto. Niektórzy w myślach liczyli już dziki, które padły. Po zakończeniu pędzenia okazało się, że tę palbę spowodował lis defilując przed linią myśliwych. Spowodowało to ożywione dyskusje i żarty z pudlarzy. Trzeci miot także był głuchy. Zarządzono więc przerwę na posiłek i zmianę rewiru łowieckiego. Tym bardziej, że nasz kandydat, kol. Łukasz Pskiet, rozgrzewał już duszonego dzika, którego jak zwykle przygotował kol. Jacek Orlikowski. Kol. Łukasz Pskiet podgrzewa ... ... kulinarne dzieło Jacka Orlikowskiego Wszyscy zostali nakarmieni i to z dokładką: naganiacze, myśliwi i dzielny gończy polski "Nero", będący pieskiem Grzesia Łepek. Zmieniliśmy rewir łowiecki, ale pomimo, że pracowicie deptaliśmy po śniegu, nic nie zostało upolowane. Osiem dzików poszło bokiem, chociaż nasz łowczy kochany je "zabiegał". Chmara jelenie szybko przebiegła przez linię i tylko mogliśmy podziwiać byka, dwie łanie i dwa cielaki. Prowadzący zarządził więc ostatni miot jako miot pocieszenia. Niestety i on był pusty. Zebraliśmy się więc na zbiórce i wtedy się okazało, że brakuje łowczego naszego kochanego. Od czego jednak są telefony komórkowe. Łowczego nie było, bo znowu ... "zabiegał", tym razem jelenie. I tak się zabiegał, że nie miał siły wrócić na zbiórkę. Wysłaliśmy więc samochód po łowczego naszego kochanego. "Zabiegany" łowczy nasz kochany Po odnalezieniu się łowczego zebraliśmy się na zbiórce. Na skromnym "pokocie" leżał lisek. Królem Polowania został kol. Marian Piecek, zaś Królem pudlarzy kol. Grzegorz Łepek. Obaj otrzymali stosowne medale. Dekoracja Króla Polowania ... ... i Króla pudlarzy Kol. Marian Piecek - Król Polowania Zakończyliśmy więć sezon polowań zbiorowych 2010 - 2011. Przebiegał pod znakiem mroźnej i śnieżnej zimy. Był przez to ciężki ale szczególnie urokliwy. Na następny będziemy czekać cały rok. My z Alkiem Dylągiem już zaczęliśmy te czekanie. Darz Bór.
|