Na polowaniu zdarzają się czasami niezwykłe zdarzenia i przygody. Taka spotkała naszych kolegów. Wybrali się oni w łowisko Palestyna żeby zapolować na dziki z przeznaczeniem ich na Bal Myśliwski. Byli to koledzy: Roman Kulpa, Przemek Kulpa, Wojtek Puton i Andrzej Piecek.
Padły trzy dziczki, niby nic szczególnego poza tym, żebyśmy pamiętali komu zadzięczamy potrawy z dzika na balu. A gdzie tu przygoda? No to po kolei. Do dzika strzelał kol. Andrzej Piecek. Dzik wyraźnie zaznaczył strzał i po paru krokach wpadł ... w ogromną kałużę, która była na polu. Cienki lód pękł i dzik zniknął pod wodą. Kol. Andrzej chwilę odczekał. Dzika nie było widać. Zeszli się, zaalarmowani strzałem, pozostali koledzy. Próby zlokalizowania dzika drągiem nie dały skutku. Woda była wyjątkowo głęboka jak na kałużę. Po naradzie, postanowili z pobliskiego gospodarstwa, pożyczyć drabinę i strażackim sposobem kładąc ją na lód odszukać dzika. Niestety nic to nie dało. Lód pękał a kałuża okazała się "jeziorem". Pomimo sondowania drągiem dzika nie było, jakby zapadł się pod ziemię. Kol. Andrzej Piecek zarzekał się, że dziczek do wody wpadł, ale z niej nie wyszedł. Co tu robić? Kąpiel o tej porze roku nikomu się nie uśmiechała. Na pomysł użycia kajaka wpadł kol. Roman Kulpa. Miał w garażu takowy sprzęt. Przywieziono więc go. Za "sterami tego okrętu" siadł kol. Przemek Kulpa i rozpoczął się rejs w poszukiwaniu dzika. Koledzy krzyknęli mu "ahoy" i Przemek pożeglował przez morza i oceany. Krusząc lód jak lodołamacz kol. Przemek Kulpa przeczesywał akwen "mila po mili". Przydatny był drąg, który już wcześniej był w użyciu. Cierpliwość i wytrwałość przyniosła skutek. Dziczek nie poszedł na dno, ale po prostu wpłynął pod lód. Dzik został zlokalizowany. Ponieważ kajak nie posiadał "biegu wstecznego", Przemek przywiązał do dzika linę i koledzy, którzy pozostali na lądzie przyciągneli całe towarzystwo do brzegu. Przyznacie sami, że było to niecodzienne zdarzenie i piękna łowiecka przygoda. Koledzy nie ustali w poszukiwaniach, dzika odnaleziono, co jest podstawowym obowiązkiem myśliwego po oddanym strzale. Niejako przy okazji powstała nowa legenda w naszym kole. Będzie się o niej opowiadać długo a my dzięki fotografiom wykonanym przez wspomnianych kolegów, możemy w niej uczestniczyć. Wracali więc koledzy z udanego polowania w doskonałych humorach. W koszu leżały trzy dziki, a Przemek tak się do kajaka przywiązał, że nawet nie chciał z niego wysiadać.
|