Szczęście myśliwskie porusza się niespodziewanymi ścieżkami. Przekonał się o tym kol. Andrzej Nędzi. W środę, 14 listopada, postanowił wcześniej wyjechać w łowisko. Była piękna ponowa. Właściwie pierwsza w sezonie. Śnieg drobną warstwą przykrył pola i lasy. Kol. Andrzej chciał pochodzić po łowisku w okolicach miejscowości Kielmy, sprawdzić czy nie ma wnyków i drapieżników. Było wszesne popołudnie, słońce stało wysoko na niebie.
Podjeżdżał samochodem w różne miejsca. Przejeżdżając koło pola obsianego rzepakiem, którego liście wystawały spod warstewki śniegu, zaparkował auto i na piechotę chciał się udać w pobliskie zakrzaczenia. Zarzucił sztucer na ramię, chwycił za lornetkę i w szkłach okularów zobaczył ogromnego odyńca. Zaskoczenie było ogromne. Godzina około czternastej, gołe pole i czarny dzik. Wiatr był korzystny. Zapada szybka decyzja. Przyklęk, załadowanie pocisków, zarepetowanie i przymiarka do celu. Pomny tego, że ma bardzo mało czasu, po sprawdzeniu czy jest kulochwyt, naciska na język spustowy. Pada strzał i czarny dzik po gwałtownym zrywie, po trzydziestu metrach, jest czarną plamą na śniegu.
Myśliwy jeszcze czeka, ale dzik nieruchomieje. Andrzej ostrożnie podchodzi, chociaż serce gwałtownie bije. Jest myśliwym doświadczonym, ale emocje zawsze w takiej sytuacji są duże.
Odyniec "na oko" ma ponad setkę. Potem normalna myśliwska robota i telefon do punktu skupu dziczyzny w Bągarcie. Przecież Jurek Szwamber odbiera strzeloną zwierzynę nawet na polu. Jeszcze jeden telefon do kolegi redagującego stronę internetową, aby uwieńczył sukces łowiecki i pełne satysfakcji oczekiwanie.
Kol. Andrzej Nędzi z odyńcem
Odyniec w punkcie skupu ważył 143,5 kg. Oręż częściowo połamany, ale na pewno po spreparowaniu będzie pamiątką myśliwskiej przygody z odyńcem na ponowie.
Gratulacje kolego Andrzeju. Ten rok jakoś obfituje w "grube" odyńce, ale na razie ten jest najbardziej okazały. Kto pobije ten rekord? Na ponowę koledzy i Drz Bór.
|