Kolega Wojtek Puton to młody myśliwy. Od sierpnia 2008 r. jest członkiem Polskiego Związku Łowieckiego. Zapowiada się jednak na dobrego myśliwego, a nauki łowieckie pobiera pod okiem samego prezesa koła kol. Romana Kulpy. Często wyjeżdżają w łowisko, nie tylko na polowania, ale też żeby podkarmiać zwierzynę, płoszyć kłusowników, itp. Tego październikowego dnia wyjechali najpierw wysypać karmę w łowisku Bajdy, a potem zasiąść na zasiadce.
Jechali wolno przez łowisko, aż nagle kol. Wojtek dojrzał dwa dziki stojące na polu. Była już szarówka, ale dziki były doskonale widoczne w szkłach lornetki. Serce młodemu ćwikowi zabiło gwałtownie. Szybko wysiedli z samochodu i zaczął się podchód. Dwa wycinki spokojnie stały i dopuściły myśliwych na odległość ok. 100 m. Kol. Roman wiedząc, że to pierwsze dziki młodego myśliwego zgodził się, żeby to on właśnie strzelał. Wojtek przyklęknął, wycelował z niedawno nabytego sztucera ... i strzelił. Dziki wystartowały i gwałtownie wpadły do pasa świerków przyległych do pola. Pierwsza myśl młodego myśliwego to ... spudliłem, ale wstyd. Lecz doświadczony towarzysz zauważył, że dzik kulę przyjął i zaznaczył strzał. Na miejscu zestrzału ujrzeli farbę, która doprowadziła ich do leżącego na skraju lasu dzika. Strzał był komorowy i wycinek przebiegł zaledwie 20 metrów.
Nastąpiły gratulacje i chrzest szczęśliwca, czyli zatknięty złom za kapelusz i obowiązkowe pomazanie farbą, z pierwszego w łowieckim życiu Wojtka, dzika. Ponieważ myśliwi nie chcieli ciągnąć go po uprawie polnej, postanowili zajechać po niego z drugiej strony. Po wypatroszeniu mieli zaledwie pięć metrów do pojazdu. Ułożyli już dzika przy aucie gdy nagle z lasu, w odległości 5 metrów, wychynął drugi wycinek - towarzysz pierwszego. Prezes szybko sięgnął po sztucer oparty o jeepa i oddał strzał do uciekającego już odyńczaka. Ten zaznaczył strzał i ponownie skrył się w zaroślach. Kol. Roman słuszał uderzenie kuli i wiedział, że dzik zaznaczył strzał wątrobowy. Nie śpieszył się więc z poszukiwaniem drugiego dzika. Dał ochłonąć Wojtkowi po przeżytych wrażeniach. Powoli zapakowali leżącego już wycinka i po upływie pół godziny rozpoczęli poszukiwania. Kropelki farby doprpwadziły ich do drugiego dzika, który pisał już "testament". Strzał łaski dokończył dzieła.
Dla kol. Romana był to już "enty" dzik, chociaż strzelony w nieprawdopodobnych okolicznościach, ale dla kol. Wojtka to było wydarzenie, które na zawsze zapadnie w pamięci. Pierwszy dzik, strzelony na komorę i to przy swoim "profesorze". Coś mi się wydaje, że to początek serii. Św. Hubert lubi młodych fryców i szczególnie im "darzy". Gratulacje kol. Wojciechu i życzenia Darz Bór.
|