Na tegoroczne polowanie wigilijne przybyło nas siedemnastu. Pogoda była nawet fajna. Było ciepło a w lesie leżał jeszcze śnieg. Polowanie prowadził kol. Roman Kulpa. Rozpoczęliśmy je ślubowaniem młodego "fryca" czyli kol. Marka Makowskiego.
Potem ruszyliśmy w knieję. Las był cichy jakby szykował się do kolacji wigilijnej. Staliśmy na stanowiskach w oczekiwaniu na zwierza.
Kol. Marian Piecek
Kol. Andrzej Czapliński
Kol. Jacek Orlikowski
Pierwszy miot był głuchy, drugi także. Tylko Waldek Tersa zaliczył przygodę. Wpadł do wody podczas pędzenia i musiał jechać się przebrać.
Waldek Tersa w chwilę po zaliczeniu kąpieli
Po dwóch miotach głuchych, kol. Roman Kulpa, prowadzący polowanie, zarządził przejazd do łowiska "Ostrogi".
Było nas niewielu, więc sprawnie rozeszliśmy się na stanowiska. Tylko musieliśmy pchać samochód kol. Andrzeja Czaplińskiego gdyż jego "zabytkowa" Łada Niva nie chciała zapalać.
W drodze na stanowiska
Kol. Roman Kulpa prowadził polowanie wigilijne
Kol. Przemek Kulpa
W tym miocie padły dwa strzały. Na zbiórce po pędzeniu podawaliśmy sobie wiadomość "Zbyszek Terlik strzelił dzika".
Ponieważ mieliśmy zwierza, a polowanie wigilijne ma raczej symboliczny charakter, odtrąbiliśmy zakończenie polowania i przejazd pod nasz domek myśliwski, gdzie zaplanowano namiastkę kolacji wigilijnej.
Tutaj, nasz kucharz Jacek Orlikowski, zarzewił ogień pod kociołkiem z barszczykiem, a prowadzący polowanie zarządził zbiórkę.
Kol. Roman Kulpa podziękował myśliwym za udział w polowaniu i ogłosił jego wyniki. Królem Polowania oczywiście został kol. Zbyszek Terlik.
Zbyszek Terlik Król Polowania
Kol. Roman ogłosił koniec polowania i poprosił o zebranie przywiezionych opłatków na "złomku" świerkowym.
No a potem zaczęliśmy się tym opłatkiem łamać. Kto nie uczestniczył w myśliwskiej wigilii ten nie wie jaki ona ma urok.
Tymczasem barszczyk w kociołku jakoś nie mógł się zagrzać. Okrążyliśmy go i zaczęły się sypać żarty i opowieści.
Przemek Kulpa maczetą rąbał drewno, a Waldek Tersa własnym kapeluszem czynił wiatr.
Barszczyk się podgrzewał, Jacek Orlikowski z Igorem, wnuczkiem naszego łowczego kochanego, szykował uszka i pierogi a my czekaliśmy na posiłek wigilijny.
Wreszcie w kociołku zawrzało. Ruszyliśmy więc do barszczyku z uszkami i do pierogów z grzybami i kapustą. Nawracaliśmy do kociołka po kilka razy.
Jeszcze ostatnie rozmowy i zaczęliśmy się rozjeżdżać do domów gdzie czekały rodziny i domowe wigilie. A dzik strzelonemy przez Zbyszka przyda się do kociołka na polowanie sylwestrowe.
Darz Bór i spokojnych świąt Bożego Narodzenia
|