Zimowy las wyglądał przepięknie w dzień wigilii 2010 r. Okiść na drzewach, śnieg i snująca się mgła dodawały bajkowej scenerii temu szczególnemu polowaniu zbiorowemu.
Na zbiórce stawiło się osiemnastu myśliwych ceniących sobie obecność na tym najbardziej tradycyjnym i staropolskim polowaniu. Nawet mieszkający w dalekiej Norwegii kol. Zdzisław Szramowski przyjechał na polowanie wigilijne. Prowadził je kol. Grzegorz Łepek, który na krótkiej odprawie zarządził opolowanie tylko trzech miotów a następnie myśliwski posiłek wigilijny. Kol. Zdzisław Szramowski Prowadzący polowanie wigilijne - kol. Grzegorz Łepek Pierwszy miot był głuchy. W drugim był lis ale strzelano chyba świątecznie bo rudzielec uszedł zdrowy. I dobrze, wszak wigilia jest dla wszystkich. Kol. Marcin Maślanka na stanowisku kol. Piotr Kulczyński, kol. Stefan Jarmoła - nasz gość na wigilijnym, kol. Jan Juchno, kol.kol. Zbigniew Terlik i Dariusz Harasimowicz oraz kol.kol. Zbigniew Terlik i Andrzej Czapliński Po drugim miocie zapadła decyzja, że kończymy polowanie i rozpoczęło się przygotowanie wigilijnego posiłku. Najpierw jednak musieliśmy wysuszyć naganiacza. Nasz kandydat Kamil Downarowicz tak zaciekle pędził zwierzynę, że z zapału wpadł do wody. Najpierw próbowaliśmy wysuszyć Kamila na miejscu. Znalazły się zapasowe spodnie, skarpetki schły przy ognisku i tylko zapasowe gumofilce miały za dużo lodu w środku. Szybko więc Kamila wyekspediowaliśmy do domu, tam się przebrał i wrócił jeszcze na naszą myśliwską wigilię. Pokotu nie było ale za to mieliśmy Króla pudlarzy. Został nim kol. Marcin Maślanka. Prowadzący polowanie obdarował Marcina stosownym medalem. Na polowaniu był jeszcze jeden gość - siedmioletni wnuczek łowczego naszego kochanego - Igor. Zwierzył się, że jego marzeniem jest posiadanie medalu z polowania. Ponieważ było to polowanie wigilijne i marzenia się spełniają, prowadzący polowanie wręczył Igorowi medal Wicekróla Polowania. W oczekiwaniu na wigilijny barszczyk z uszkami, który przygotowywał nasz kucharz kol. Jacek Orlikowski, połamaliśmy się opłatkiem. Bezlitosny obiektyw aparatu fotograficznego wychwycił szczególnie "Całuśników" lubiących buziaki podczas składania życzeń. Prym wiedli: kolega prezes i kolega podłowczy. Polowanie wigilijne ma urok spotkania się w lesie w ten szczególny dzień w gronie kolegów, podzielenia się opłatkiem i pogadania o myślistwie. Barszczyk dogotowywał się. Jak zwykle doprawił go do smaku nasz łowczy kochany i jak zwykle pieprzu nie żałował. Zaczęliśmy się więc barszczykiem delektować. Barszczyk z uszkami był świetny. Gorący, pieprzny i do tego mieliśmy jeszcze pierogi z grzybami i kapustą oraz śledzie. Kol. Zdzisław Chmielewski częstował świątecznymi piernikami, które upiekła jego córka Zuzia. Było więc świątecznie i rodzinnie. Wszak myśliwi to wielka, łowiecka rodzina. Skończyliśmu nasze, doroczne polowanie wigilijne. Z pewnym ociąganiem rozjechaliśmy się do domów. Czekały na nas rodziny i domowe wigilie. Bez obrazy dla naszych żon, mam i babć, wigilijny barszczyk w lesie smakuje zupełnie inaczej niż w domu. Przyprawiony dymem z ogniska ma swój specyficzny aromat a i otoczenie, w którym go spożywamy robi swoje. Darz Bór koledzy. Wesołych Świąt. Tylko Marcin Maślanka ma powody do zmartwienia. Pudło na polowaniu wigilijnym wróży pudła przez cały rok.
|