Polowanie Hubertowskie 2015 r.

Dwa dni trwały Hubertowiny w naszym kole. W sobotę 7 listopada polowaliśmy podczas Polowania Hubertowskiego a w niedzielę 8 listopada uczestniczyliśmy we Mszy św. Hubertowskiej.

Koło Łowieckie Knieja

w Starym Dzierzgoniu

Reklama
Reklama
Reklama
Kamienie Wilhelma
Internetowa wersja książki "Kamienie Wilhelma" Andrzeja Czaplińskiego.

Kraina Wiecznych Łowów

Odeszli do Krainy ...
Księżyc i Słońce
Czasy wschodu i zachodu Słońca oraz wschodu, zachodu i górowania Księżyca w centrum Polski.
Statut PZŁ
Uchwała XXIV Krajowego Zjazdu Delegatów Polskiego Związku Łowieckiego z dnia 16 lutego 2019 roku
Nasz kolega polował na Alasce Drukuj
Wpisany przez Administrator   
Poniedziałek, 02 Listopad 2015 14:46

Mowa tutaj o kol. Piotrze Juchno, który we wrześniu wybrał się na Alaskę. Spędził tam osiem dni na polowaniu, nie wliczając w to przelotów. Ale po kolei. Samolot wystartował z Gdańska, potem przesiadki we Frankfurcie W Niemczech, Seatle w USA i Anchorage na Alasce. Dalej małym samolocikiem do King Salmon - małej osady a stamtąd do bazy myśliwskiej.

 
 
Piotr wyjechał na Alaskę poprzez Biuro Polowań "IBEX" w Kaliszu. Na miejscu spotkał się z niezmąconą przez cywilizację przyrodą i ze spartańskimi warunkami. W pobliżu miasteczka Anchorage jest tylko 25 km dróg. W bazie myśliwskiej nie było telefonu a prąd elektryczny był wytwarzany przez agregat. Brak dróg  więc cała komunikacja odbywała się za pomocą samolotu. Jedyny samochód w bazie był przywieziony samolotem w częściach i złożony na miejscu.
 
 
Lotnisko w mieście  Anchorage
 
 
Lotnisko w King Salmon
 
 
Podstawowy środek lokomocji na Alasce
 
 
Baza myśliwska
 
 
 
Samoloty lądują na nielicznych suchych miejscach bądź na wodzie - gdy są wyposażone w pływaki
 
 
W bazie myśliwskiej a właściwie w myśliwsko - rybackiej
 
 
Łopaty dwóch łosi szczepione razem znalezione w tundrze
 
 
 
Można też znaleźć żebro wieloryba albo ...
 
 
... poroże karibu, którego się tutaj nie zabiera
 
 
Kol. Piotr Juchno polował na ogromnym płaskowyżu, który leży u stóp lodowca. Łosi wypatruje się np. z samolotu i gdy się go ujrzy samolot wysadza łowców parę kilometrów od zwierzęcia, na które można polować dopiero po 24 godzinach. Jest to danie szansy zwierzynie i kategorycznie się tego przestrzega.
 
 
Widok z samolotu na płaskowyż
 
 
Krater nieczynnego wulkanu
 
 
 
 
 
 
 
Łoś - widok z samolotu
 
 
W przypadku kol. Piotra, samolot zawiózł jego i przewodnika na 8 dni na płaskowyż, gdzie rozbili mały namiot, w którym nocowali i przez całe dnie i wypatrywali łosi, wilków i rosomaków, bo na takie zwierzęta  miał wykupiony odstrzał. Polowanie polegało na wypatrywaniu zwierząt, wabieniu ich i podchodu w trudnym, grząskim terenie. Płaskowyż przez cały czas jest bowiem zasilany wodą z topniejącego lodowca.
 
 
 
 
 
 
 
Na Alasce wieją ciągłe wiatry więc trzeba było się przed nimi zabezpieczyć
 
 
Wabienie łosia
 
 
Wab okazał się skuteczny, przyszedł łoś ale był za młody na strzał
 
 
 
 
 
 
Była też i inna zwierzyna - oko lornety wypatrzyło śpiącego niedźwiedzia
 
 
W takim namiociku kol. Piotr spędził osiem nocy
 
 
 
Przez te osiem dni i nocy jedzono to co łowcy zabrali ze sobą. Jak skończyła się woda w butelkach pito wodę z potoku. Jedzenie przechowywano w hermetycznych puszkach owiniętych taśmą by zapach nie przywabił niedźwiedzi. Spano z załadowaną bronią, żeby w razie czego odstraszyć intruza.
 
 
Kol. Piotr Juchno z przewodnikiem
 
 
Bywało i tak, że po powrocie z łowiska namiot fruwał w powietrzu
 
 
Niedogodności jednak rekompensowały przepiękne widoki
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Lodowiec
 
 
Jak mówi sam Piotr "po czterech dniach miałem dosyć". Najgorsze to że, ciągle byłem mokry a woderów praktycznie nie ściągało się z nóg. No i ciągle jeszcze nic nie upolowałem.
 
 
 
 
 
 
 
Kolejny "misiek" ...
 
 
... a nawet "miśki"
 
 
 
Po nieudanym podchodzie łosia sił było niewiele - powrót z góry widocznej za Piotrem
 
 
 
 
 
Wodery to niezbędny element wyposażenia
 
 
Wreszcie ósmego dnia pobytu  przydarzyło się łowieckie szczęście. Padł ogromny. stary by. Jeden strzał, jedna kula i łoś został w ogniu.
 
 
 
 
 
Potem zaczęła się ogromna praca z odbiciem łba, zdjęciem skóry i poćwiartowaniem ponad tonowego zwierza i wytransportowanie wszystkiego na lądowisko samolotu. Kol. Piotr postanowił zabrać do Polski czerep z rosochami i skórę łosia.
 
 
Rozłoga
 
 
Transport na pływakach samolotu
 
 
Wypada pogratulować kol. Piotrowi sukcesu. Przepiękne trofeum. Przepiękna przygoda łowiecka. Nie strzelił wilka i rosomaka, ale za to łosia  ogromnego. Na fotografii poniżej porównanie ze zrzutem łosia znalezionego w naszym łowisku. Jest różnica, co? Gratulacje Piotr. Darz Bór !!!
 
 
 

 

Zmieniony ( Wtorek, 03 Listopad 2015 23:27 )
 
 
Joomla 1.5 Templates by Joomlashack

Stworzone dzięki Joomla! Valid CSS